Przejdź do głównej zawartości

O nas


SPIS TREŚCI:

  1. Kim jestem
  2. Moja Historia
  3. Moja Misja

Kim jestem

    O tym kim jestem, tak jak to kim nie jestem, w moim życiu nie decydował mój ojciec, ani nie decydowałam ja sama, tę decyzję podjęła za mnie… dysleksja/dyskalkulia.

    Nie wierzycie?

    Dla kogoś obarczonego dyskalkulią pewne zawody pozostają poza granicami możliwości. Tato marzył bym została farmaceutką. Ja o architekturze… lista jest długa. Przy głębokich problemach z matematyką czasami już matura jest poza zasięgiem.

    Dysleksja / dyskalkulia to bezsprzecznie piętno edukacyjne ale i wielkie obdarowanie talentami wszelkimi. Rzeźbię, rysuję, projektuję, szyję, tkam, tworzę wszystko ze wszystkiego. Piórem operuję tak samo swobodnie jak wiertarką. 

    Ja nie muszę uczyć się akademickich objawów dysleksji … ja ją mam.

    Zostałam poproszona o nauczenie dzieci w klasie tabliczki mnożenia po tym, jak w ciągu trzech dni syn opanował mnożenie do 100. Ale to była nie moja zasługa. To odpowiednie połączenie dwóch metod: Ćwiczeń Dennisona i mnemotechnik. I tak będąc grafikiem komputerowym zmieniłam profesję i dziś pomagam dzieciom, takim jak ja byłam kiedyś, pokonać dysleksję / dyskalkulię. A właściwie to nie zmieniłam profesji, tylko ją rozszerzyłam o edukację, bo całą pasję tworzenia przelewam w opracowywanie nowych pomocy edukacyjnych. A jest to kluczowe wyzwanie. Sądzę, że przed podobnym stanął Louis Braille. Sam będąc niewidomym pracował nad opracowaniem alfabetu dla takich jak on. Dyskalkulię kiedyś nazywano „ślepotą mózgu”. Byłoby czystym absurdem uczyć dziecko niewidome czytać zwyczajne książki. Czemu więc większość metod edukacyjnych usiłuje to robić w przypadku dys*? Chylę głowę w szacunku przed akademicką wiedzą dotyczącą zaburzeń dys* ale widzę rozjazd teorii z praktyką. Być może nie da się wydumać dobrych metod siedząc za biurkiem?

    O moim niewątpliwym sukcesie edukacyjnym decyduje to, że wiem, rozumiem bo sama doświadczam dys*.


Moja Historia

A było to tak …

Żadne próby nauczenia mojego dziecka tabliczki mnożenia nie dawały rezultatu.
    Nie pomagały ani prośby, ani groźby. Dzieciak nie był w stanie powtórzyć za ojcem ciągu liczb: 3,5,15. Pamiętał pierwszą lub ostatnią cyfrę.
    POWTÓRZYĆ!
    A co dopiero powiedzieć z pamięci!
    Strach przed mnożeniem, przed byciem najgorszym tumanem w klasie zaczął odkładać się w ciele. Bóle głowy, bóle brzucha, wymioty i biegunki stały się codziennością przed pójściem do szkoły.
W głowie miałam tylko jedno pytanie: jak inteligentne dziecko, które wierszyka uczy się w 10 min nie potrafi przyswoić tabliczki?
Zostałam wezwana do szkoły.
– Proszę nauczyć dziecko mnożenia.
– A zna pani jakieś metody, bo to co robimy to nic nie daje?
– Metody? A jakie tu są potrzebne metody? Trzeba powtarzać z dzieckiem, odpytywać, trzeba mu czas poświęcić! 
Czułam się strasznie. Jak miałam wytłumaczyć nauczycielce, że ja poświęcam mu wiele czasu ale nic nie działa. Dziecko chowa się do szafy na widok książki do matematyki, że wpada w histerię…
***
Padłam na kolana i we łzach wołałam
– Boże, który stworzyłeś ludzki mózg, TY wiesz co tam jest nie tak.  TY znasz metodę żeby mój synek nauczył się mnożenia. Ulituj się nad nami, bo tym co robię to tylko wpędzam go w chorobę!
Odpowiedź przyszła przez moją koleżankę. Dostałam kserowane materiały z moskiewskiego instytutu nowoczesnego kształcenia. Tabliczka mnożenia zaklęta w opowiadaniach o zwierzątkach.
Pokazałam to mężowi i bratu. Wyśmiali je tak, że brat spadł z krzesła.
Ale ja byłam zdecydowana na wszystko.
Sama jestem dyslektykiem. Przeszłam przez koszmar szkoły. Wiem jak czuje się dziecko, które z całych sił próbuje się czegoś nauczyć i nic mu z tego nie wychodzi.
Metodę mnożenia pod postacią bajki, zrozumiałam od razu. Wbrew kpinom brata postanowiłam spróbować.
Nie miałam nic  do  stracenia.

– Synuś przeczytać ci bajeczkę?
Po 15 minutach znał już zasadę metody, po następnych 30 znał już mnożenie przez sześć.
A w ciągu trzech kolejnych dni poznał całą tabliczkę! ( I ja też, po raz pierwszy w życiu byłam pewna, że 7×8 jest 56!) 
Zadziałało! 

Znowu zostałam wezwana do szkoły.
– Jak się to pani udało? – zapytała nauczycielka – pani synek mnoży najszybciej w klasie!
Najpierw codziennie, potem raz na tydzień czytaliśmy przed snem bajeczki.
Dzieciak z radością biegł do szkoły. Przynosił piątki i szóstki. Polubił matematykę. Po miesiącu odstawił bajeczki.
Pewnego dnia poprosił:
– Mamo czy możesz nauczyć mnożenia moich kolegów?
Nie mogłam odmówić takiej prośbie. Wymyśliłam swoje bajeczki i swoje zwierzątka, żeby uatrakcyjnić zajęcia zaczęłam tworzyć własne pomoce. Zauważyłam, że inne dzieci NIE przyswajają bajeczek tak szybko, jak mój syn. Zrozumiałam, że tajemnica błyskawicznego opanowania mnemotechnik tkwiła tym, że syn wcześniej przez trzy lata ćwiczył Gimnastykę Mózgu (ćwiczenia usprawniające pamięć) i tak włączyłam do zajęć Kinezjologię Edukacyjną.
    Przez całe lata własnoręcznie tworzyłam na potrzeby terapii odrębne pomoce. Teraz jest już gotowy komplet gier z cyklu „Bajkowa Matma”- Bajkowa Tabliczka, dostosowany do potrzeb dys*– aby nauczyciele i rodzice mogli uczyć mnożenia w inny sposób niż poprzez pamięciowe wkuwanie..

    Trafiają do mojego gabinetu dzieci w najróżniejszym wieku. Byli i rodzice, którzy z dziwnym zainteresowaniem słuchali bajek… Był i młodszy braciszek, co to jeszcze do szkoły nie chodził, ot nie było go z kim zostawić…  W efekcie poszedł do zerówki umiejąc tabliczkę do stu… Ot, samo weszło do głowy, jak to z bajkami bywa.

    Nauczyciele, którzy chcieli tą metodą pracować w klasie stawali przed problemem braku pomocy, więc zajęłam się opracowywaniem pomocy edukacyjnych. I tak, po wielu latach i wielu modlitwach powstał program Bajkowa Tabliczka.
    Może będzie gotową odpowiedzią, na modlitwę jakiejś zrozpaczonej matki?…


Moja Misja

Jest głębokim pragnieniem mojego serca…
- by podzielić się moim doświadczeniem z każdym rodzicem, który stanął przed problemem jakim jest dyskalkulia,
- by dotrzeć z moimi pomocami do każdego dziecka, które nie radzi sobie z mnożeniem,
- by nauczyć każdego nauczyciela metod jakimi powinien pracować z dzieckiem obarczonym dyskalkulią.


Wróć do Spisu tręści.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Leniwa ósemka

W Królestwie Matematyki są  dróżki w kształcie znaku nieskończoności. Ja, Król Logikus często po nich spaceruję. Naprawdę lepiej mi się potem liczy! Dziś, jakem Logikus, zachęcam do zrobienia testu Leniwej Ósemki. Zajmie góra pięć minut a przyniesie podstawową wiedzę, jakąż to drogę preferuje nasz,i każdy inny, mózg, gdy się uczy. Potrzebujemy:      ·        Kartkę papieru min A3      ·        Taśmę klejącą      ·        Trzy wyraźnie różniące się od siebie kolorami pisaki/kredki np.        niebieski, czerwony, zielony Procedura:       1.        Przyklejamy kartkę wymiarem poziomym   na płaskiej,                     gładkiej  powierzchni  (biurko, drzwi) – środek kartki na    ...

Bajkowa Tabliczka versus Bajkowa tabliczka mnożenia

Gdy kolejna już osoba zadaje mi pytanie; czy Bajkowa Matma = Bajkowa Tabliczka = Bajkowa Tabliczka mnożenia? Postanowiłam odpowiedzieć w postaci postu. A było to tak: Po sławetnej i jakże spektakularnej nauce tabliczki mnożenia (3 dni mnemotechnik po wcześniejszych ok 2 latach bezowocnego kucia słupków) więcej tu: moja historia Zostałam znów wezwana do szkoły i pani nauczycielka ze zdziwieniem wielkim pyta, jak mi się udało nauczyć dziecko tabliczki tak, że jest najlepszy w klasie a groziło mu przecież niezdanie. Z entuzjazmem neofity opowiadam jak to krokodyl na wózku jeździł ze ślimakiem, co w efekcie daje 42. Pani z grzeczności nie przerywa a mój wywód kończy słowami:    - Nic z tego nie rozumiem, ale efekty są zadziwiające. I na tym by się pewnie sprawa zakończyła, ale przeznaczenie w osobie mojego synka wzięło sprawy w swoje ręce i zadało pytanie, które jako anegdota krąży własnym życiem po sekretariatach:    - Jeśli pani nie umie nauczyć moi...

Dysleksja. Od czego zacząć, czyli jak pomóc dyslektycznemu dziecku.

  Dysleksja to edukacyjne przekleństwo.  Dziecko w okresie przedszkolnym jest super inteligentne, rodzic myśli, kurczę będzie geniuszem w szkole! No może trochę mniej poradne, potyka się o własne nogi, ale jaki bystrzak! Potem nasz geniuszek idzie do szkoły i na pierwszej wywiadówce pani wylewa rodzicowi kubeł zimnej wody na głowę. Że co, że wszystkie dzieci już czytają a on jeden nie? Że co proszę? Zagrożenie dysleksją? A właściwie, do cholery, co to takiego, ta dysleksja? Jaka dysleksja? Jak tak inteligentne dziecko może mieć jakąś dys-coś tam. Dysleksja, najprościej mówiąc to trudności z nauką czytania i pisania, ale nie tylko. To zespół problemów. Czytanie jest niepewne , wręcz wymęczone, pełne błędów i przekręceń. dziecko połyka wyrazy i całe linijki. Płacze, awantury, histeria. Książki lądują na ścianie a rodzic wybiega z pokoju trzaskając drzwiami. Pisanie przypomina grzebanie kury po piasku i jest równie nieczytelne. Prace domowe ciągną się godzinami, zabierają całe wi...