Z cyklu „Moje terapie”: Hania
Są terapie i są TERAPIE.
Takie, które zapełniają statystykę i odchodzą w zapomnienie i takie, które wybijają się ponad przeciętność.
W Rzeszowie to było. Prowadziłam warsztaty o dyskalkulii (bo o czymż innym) Tam poznałam Monikę, mamę Hani. Trafiła do mnie szukając odpowiedzi: czemu mnemotechniki nie sprawdzają się w nauczaniu jej córki.
Mnemotechniki, nazwijmy to klasyczne, (Szurawski, Buzan) stosują liczbowe zakładki pamięci jako stałe obrazy. Niestety nie pamiętam oryginalnie wymyślonych przez dziewczyny działań. Więc wyjaśnię na przykładach ogólnych.
Np.: dwa (2) to wieszak i zawsze, gdy mamy zapamiętać jakąś sekwencję cyfr z udziałem 2, podstawiamy wieszak. Oznacza to, że we wszystkich działaniach na mnożenie, jest ich 36 (bez działań x1,x0, x10), zastosujemy wieszak w miejsce dwójki. To będzie, zaraz niech policzę… 12 razy. Liczę tylko iloczyny. Jeśli dodamy czynniki to mamy 25 razy użyty ten sam symbol. Oczywiście w różnych kombinacjach. Ale ta różnorodność tym razem nie pomaga. Pamięć Hani tego nie uniosła. Umówmy się, żadne dziecko dys* by tego nie opanowało.
Problem w tym, że jak raz wyobraźnia zapamiętała dwa-wieszak, to bywa bardzo trudno zmienić kod. I tak oto stanęłam przed tym wyzwaniem.
Hania.
Najbardziej kreatywna dziewczynka. Zostałam zaproszona do jej świata. Znaczy, tak po prawdzie, to zostałam na wycieraczce zerkając jeno do środka. Na więcej mojej wyobraźni nie starczyło. Na biurku Hania miała swoją krainę… Opowiedzieć się nie da, słowa są za płytkie... Co tam się działo! Cała matematyka… Hania usiłowała być wierna mnemotechnikom klasycznym więc całość w rezultacie nie przełożyła się na szkolne oceny ale ja wymiękałam w przedbiegach.
Wyprostować to wszystko, było dla mnie WIELKIM wyzwaniem.
I jeszcze z jednego powodu terapia Hani pozostanie na zawsze w mojej pamięci. Rola Ćwiczeń Dennisona.
Zazwyczaj bywa tak, że jak dziecko ćwiczy to są postępy a jak dziecko nie ćwiczy są pretensję, że postępów nie ma.
U Hani postępów nie było… Nie, nie, żadnych pretensji ze strony matki nie było. W żadnym razie. Monika wspierała córkę jak mogła ale, po wielu niepowodzeniach, nie oczekiwała wiele.
Ale ja oczekiwałam sukcesu. Postępy MUSZĄ być. Wszak to jest metoda właśnie dla takich dzieciaków! Dlaczego bajki, już poprawne, Hania pamięta doskonale a nie ma przeniesienia na cyfrę? Tak się dzieje, gdy dzieci nie ćwiczą a tu ćwiczą… Ćwiczą? Czy mówią, że ćwiczą? Zaiste ćwiczyły. Ale stresowe przykurcze w ścięgnach dziecka były już tak duże, że musiały zostać włączone dodatkowe ćwiczenia z gimnastyki korekcyjnej.
Dziś Hania uczy się w Liceum Plastycznym, bo gdzież by indziej.
Haniu, nie daj sobie podciąć skrzydeł..
Ps.
Monika z Hanią na wieść, że o nich piszę odszukały stare ilustracje mnemotechnik, które potem trzeba było “odkręcać” Dziękuję Kochane dziewczyny.
Druga ilustracja to najpiękniejsze podziękowanie jakie dostałam. Zbiór wszystkich iloczynów z mojej terapii.
Komentarze
Prześlij komentarz